wojna to jedynie w formie rewolucji. coraz bardziej widoczna jest roznica miedzy biednymi a bogatymi. okazalo sie ostatnio ze ogromna czesc ludzi jedzie na kredytach, znaczy ze nie maja nic i jeszcze maja dlug, coraz trudniej wziac kredyt, coraz gorsze warunki kredytowe. jezeli takich ludzi jest wiekszosc wiadomo co sie musi stac... redystrybucja majatku. wszyscy ci ktorzy cos maja zostana zjedzeni przez tych ktorzy nie maja nic. wiec ja jedynie mam taka wizje wojny, nawet na skale globalna bo w kazdym kraju (pomijajac male pipidówki jak luksemburg, monako itp) istnieje wiekszosc biedaków i mniejszosc tych ktorzy maja cos swojego a nie w leasing i na kredyt.

Tu akurat piszesz o typowej rewolucji lub wojnie domowej, a nie o III wojnie światowej.
Nawet jeśli by problem potraktować szerzej, np. jeden kraj ma ropę, jest bogaty, a drugi taki sam kraj jest biedny bo nie ma ropy i chce zagarnąć bogactwo tego pierwszego, to zawsze będzie konflikt lokalny.