Tak jak wcześniej wspomniałem, w poprzedni weekend skończyły mi się tylne klocki hamulcowe. Jako że tył nie odgrywa tak dużej roli w hamowaniu, jedynymi ważnymi rzeczami przy szukaniu klocków było to aby nie pyliły na ciemny kolor. No i oczywiście aby nie były jakieś "lewe chińskie" Tak więc wybór padł na Ferrodo SL



Oczywiście nie obyło się bez problemów. Najpierw ciężkie wyjęcie starych, zapieczonych klocków a później wciśnięcie tłoczków którym słabo chciało się ze mną współpracować.

Z jednej strony klocki nie były jeszcze w takim złym stanie:



Za to z drugiej strony była masakra - jeden popękał i się wykruszył a drugi też już zaczynał się kruszyć:



Do wciśnięcia, a raczej wkręcenia tłoczków, najpierw posłużył klucz od odkręcania tarcz od dużego fleksa a gdy on zaczął wymiękać przyszedł czas na wykonanie własnego





No i po chwili klocki były już na swoim miejscu:



Na koniec foto z przejarzdzki Robione telefonem więc jakość jest jaka jest :unsure:



Dodam tylko że obecnie parch znajduje się u Jarka lakiernika który poprawi w nim to i owo

Pozdrówka

ty tez wspawujesz ćwiartke ?

No to ba - przespawana ćwiara to podstawa

Siemak

Jak wspominałem, w sobotę, dwa tygodnie temu podrzuciłem Corka do lakiernika (Jarka). Kiedyś ktoś malował lewy przedni błotnik i zrobił to tak dzielnie, że zaczęły się na nim pojawiać parchy. Poza tym był tak "prosto" wstawiony że aż raziło w oczy. Przy okazji do malowania poszły drzwi bo miały trochę rys i delikatnych wgnieceń.

Kilka fotek z malunków jakie dostałem od Jarka:

























Pozdrówka

Auto odebrał we czwartek Knob Ja Corka zobaczyłem dopiero w sobotę rano tuż przed wyjazdem na majóvwkę.Szybko założyłem dystans, który w międzyczasie zakupiłem żeby tylne koła miały takie samo ET...









...i ruszyliśmy w drogę









Po drodze dołączył się do nas nolnejm służbową pandoliną a następnie Zaleś Corkiem i lukasz_61 z pablo029 Scirocco i w takim składzie polecieliśmy na zlot.

Pogoda na majóVWce była taka lipna że nawet nie chciało mi się robić fot. Machnąłem tylko kilka od niechcenia. Jena z nich:



Pozdrówka

Wczoraj zrobiłem parchem dokładnie 503km. Zero problemów, awarii, usterek, niedomagań, nic - po prostu wszystko elegancko. Nawet bez problemu przedarłem się przez wszystkie progi zwalniające jakie musiałem pokonać aby wjechać nim na parking strzeżony (na ten tydzień Corek zostaje w Wawie). Dzisiaj zachodzę radosny na parking, szybki kuken pod maskę, wsiadam, przekręcam kluczyk i... tylna część ciała Wyładowany akumulator Na szczęście osoba pilnująca autek miała przewody i była swoim samochodem więc z odpaleniem nie było problemu. Pomyślałem że to przez radio bo od jakiegoś roku, do wczoraj, nie siedziało w Corku żadne radio. Tak więc żeby doładować akumulator przejechałem się na myjnię (po drodze skillowałem 2 czy 3 samochody których właściciele myśleli że mają szybkie auta ) wyjąłem radio, umyłem autko, wsiadam, przekręcam kluczyk... tylna część ciała Przepchnąłem parcha żeby nie zajmować miejsca innym i... zrobiłem kilka fotek. Zadziwiające jest to z jakim spokojem przyjmuję jak coś się w nim wysra









Po zrobieniu paru fotek zaczepiłem pierwszą lepszą osobę na myjni i okazało się że posiada ona przewody. Pomógła mi odpalić autko, podziękowałem i pojechałem na stację paliw kupić przewody (nie gasząc silnika) po czym wróciłem na parking. Zobaczymy co będzie jutro. Tak czy inaczej już rozglądam się za tym ile trzeba szykować na nowy akumulator Bo raczej nie sądzę aby to był jakiś problem z ładowaniem.

Pozdrówka

A dziś odpalił Na bank dlatego że kupiłem przewody - na złość mi zrobił Ale ja to zapamiętam... od dziś koniec żłopania 98... strzela fochy to będzie musiał 95 się zadowalać

Jako że akumulator padł mi w niedzielę wieczorem a w poniedziałek rano miałem zaplanowany wyjazd do Kazimierza, nie było sensu robić nocą ponad 500km trasy aby odstawić Corka i wziąć Golfa, więc do Kazimierza wybraliśmy się Corkiem.

W poniedziałek rano odpalił o własnych siłach ale jak w Kazimierzu zostawiłem go na pół godziny, znów strzelił focha:





Podobnie dzisiaj przy wyjeździe do domu - postał dwa dni na trawniku przed kwaterą i znów foch.





Na szczęście kupiłem przewody więc z odpaleniem nie było problemu - pierwsze poproszone o pomoc osoby chętnie udzielały prądu

No ale najlepszą akcję wywinął dzisiaj w drodze powrotnej. Zatrzymaliśmy się na chwilę na stacji benzynowej, zgasiłem silnik, wyszliśmy z samochodu i co nagle słyszę za plecami? Odgłos zamykającego się Corka i włączającego się alarmu Kluczyki w stacyjce, telefony, dokumenty, kasa - wszystko w samochodzie Gdy już zacząłem wybierać szybę do wybicia (mam jedną trochę porysowaną) nagle przypomniało mi się jak przed wyjazdem otwierałem bagażnik z palca (kluczykiem). Na szczęście zapomniałem go zamknąć i dało się wskoczyć do Corka przez bagaja Chyba przez problemy z akumulatorem posrało się coś z alarmem - włączyła się jakaś magiczna funkcja czy jaki grom i zamyka autko chwilę po wyłączeniu silnika.

Się rozwydrzył coś ostatnio ten mój parch...

Pozdrówka

hehe ty to się znim masz fura dobra a z et tej jednej felgi to niezły numer warto oglada dokładnie co się bierze nauczka na przyszlośc...

piekne to raddo. jak bys chcial sie kiedys go pozbywac daj znac

masz zdrowie z tym correm

skąd ja znam sprawę odpalania auta na kable:P... generalnie corrado bardzo ładne, troche oblookałem na majóvwce

No i autko znów na Podlasiu.

Oczywiście w sobotę nie chciał dziad odpalić. Akumulator był tak wyładowany że po przewodach od innego autka ładowałem go ponad pół godziny aby zaczął kręcić (i tu należą się wielkie podziękowania dla właściciela Golfa mk4 który wykazał się ogromną chęcią pomocy oraz jeszcze większą cierpliwością).

Po wstawieniu Corka do garażu wziąłem miernik i troszkę pomierzyłem napięcia. Do alternatora nie było szans dojść więc mierzyłem na akumulatorze.

Na włączonym silniku i włączonych wiatrakach na drugim biegu:



Na włączonym silniku i włączonych wiatrakach na pierwszym biegu:



Na wyłączonym silniku i włączonych wiatrakach na pierwszym biegu:



Na wyłączonym silniku i wyłączonych wiatrakach:



Godzinę później:



Na mój gust cała wina akcji z brakiem prądu leży po stronie alternatora a nie akumulatora. W któryś weekend wyjmę alternator i oddam go do regeneracji. Tyle tylko że nie wiem z której mańki się za to zabierać - rozbierać przód czy zdejmować kolektor ssący

Jakby tego wszystkiego było mało, gdy autko stało na parkingu strzeżonym w Wawie, zalało mi dywanik po stronie pasażera - zatkał się odpływ na podszybiu. No ale sytuacja już opanowana

Ogólnie chyba zaczynam tracić już do niego cierpliwość...

Pozdrówka

sprzedaj tego parcha i kupaj od atomowego składu to coś: viewtopic.php?f=40&t=40322&view=unread#unread

to nic ze bity 2 raz ale zdrowy silnik

Dzisiaj Knob wybadał dokładnie co było, a raczej jest, przyczyną zamotania z rozładowanym akumulatorem Wszystkiemu winny okazał się padnięty akumulator. Po włożeniu akumulatora od Knoba G60, VR odpalił bez najmniejszego problemu a napięcie ładowania wyniosło ponad 14V czyli z alternatorem i regulatorem napięcia wszystko oki

Tak więc na dniach będę musiał zakupić nowy akumulator i wszystko wróci do normy

Pozdrówka