Wrocilem z drugiego zlotu z tzw. projektem cycki =) Chwila wiecej czasu jest, wiec sproboje cos tu naskrobac. Fotek za duzo nie mam, jedynie to co mi pozostalo z pierwszego dnia focenia razem z Mioo + jakies 176GB zdjec fajnych niemieckich chlopcow dla czasopisma Adam.
Moj wyjazd do Austrii wisial na wlosku, auto nie bylo wykonczone (co mozna bylo golym okiem zobaczyc) i byl maly klopot z wentylatorem. Smigal ow wiatrak jak traktor, na drugim biegu przy otwartych drzwiach drzwi spokojnie zastapilyby domowy shaker. Wraz z kumplem
Stachem (ktorego B3 Passek wkrotce na vwzone sie pojawi) podjelismy sie reanimacji smigla. Nie bede sie za bardzo wglebial w temat, bo reanimacja sie nie udala i skoro swit gielda w Gliwicach czekala. Tam wiatrak udalo sie dostac i zmontowawszy go okolo godziny 17.30 polecialem do
Apsika pozyczyc bling bling felgen. W groobym deszczu z predkoscia 1/4 F1 zmienialismy obuwie na Corku. Przed 19sta bylem w domu. Zjadlem szybko wurst, na szybko sie spakowalem i w droge. Male spoznienie mialem pod KFC we Wrocku, ale
Maniek tez sie nie spieszyl. Wkrotce wyruszylismy. Nie latwo bylo sie utrzymac za VR6T z
Matim za kolkiem, do tego swiatla w Rado w tym nie pomagaly, ale staralismy sie trzymac fason i parlismy do przodu. Chec dogonienia ekipy byla tak wielka, ze siedzac na tylku jakiegos TIR'a, gdy ten nagle wykonal dziwny w bok manewr, wielki hund a'la Szarik a.k.a Plaski Szarik wyskoczyl spod kol i szybko zostal wciagniety pod Rado dostarczajac nam przygod na pierwszych kilometrach trasy jak i zapewne na ostatnich. Przy tankowaniu zbadalismy szy nic sie nie stalo. Jak sie okazalo nie zdarzyl nas ugryzc, za szybko sunelismy, jedynie ogonem po tablicy dal i sie troszke zmeczyla nam. Dalsza trasa to ciagle wciskanie zeby dogonic VR6T... daremne, bo zadanie okazalo sie nie wykonalne, a chlopaki mimo butowania dotarli 1,5h przed nami. Po drodze pare razy przylansowalismy sie po bruku przez jakies czeskie miasteczka. Gadka na pokladzie fajnie nam sie kleila i tak lecielismy az do ok. 300km od celu, gdzie dziwne dzwieki pojawily sie pod podloga, ktore nastepnie w okolicach 150km od celu dowiodly, ze Corrado to transformers. Z fajnego auta zrobil sie AN-226 tudziez inny Tupolew. dB w srodku bylo tyle, ze Car Audio grac juz nie chcialo, a
Mioo to i tak nie przeszkadzalo. W najlepsze cial komara. W koncu udalo nam sie dojechac. Moim fluent dojcz wygadalem z babcia zakwaterowanie ale dopiero od 10tej. Wiec polecielismy na myjke gdzie
Speed juz walczyl z Cabrio. Dziadzia z pensjonatu wskazal nam warsztat, gdzie moglismy naprawic wydech. Co zreszta w ow warsztacie nastapilo w trybie natychmiastowym i z usmiechem na twarzy. Stawka wyliczona co do sekundy, koszta naprawy ojro 21,60.
Rado przed salonem Renault, gdzie dostalo serwis.
Ekipa gotowa do lansu!
Po wypucowaniu wozow ruszylismy na pierwszy lans po Reifnitz. Tam juz show sie dzialo i to z grubej rury. Pogoda nie byla najlepsza, bo duchota okrutna i wiary co nie miara. Pokrecilismy sie tak troszke po miescie i wrocilismy do pensjonatu, po piwku, zgrac zdjecia i spac. Rano sniadanie miedzy 7dma a 8sma...
...
Maniek obudzil nas o 8:48 ze trzeba wstawac na sniadanie. Budzik dzwonil okolo godziny czasu nie mogl nas z lozka zwlec. Po zjedzieniu sniadanka + batonika od babci polecielismy sie tradycyjnie myc i na lans do Reifnitz. Niestety wtorek nie dopisal pogoda. Ciagle lalo i frekwencja byla niska w centrum. Ale stworzylismy nowa teorie, ktora mowi: Im wiecej deszczu tym mniej ulepow w centrum. I taka byla prawda, w deszczu krecily sie tylko najlepsze i najtlusciejsze wozy w prawdziwym niemieckim stylu, a chlopcy z plastikiem siedzieli przed TV i ogladali Pokemony.
Pogoda nie dopisywala..
..co nie znaczy, ze nie mozna sie przez centrum prosiakiem przylansowac.
Sroda wypadla podobnie, krecily sie tluste wozy, jak zawsze.
Speed wstal skoro swit.. ekhem.. w srodku nocy i polecial robic gruby lans do centrum. Dzieki redakcji Adam'a dostalismy akredytacje na zlocie i z rozowa wejsciowka moglismy wbic gdzie tylko nam sie widzialo, ale nie po to akredytacja z tak zacnej gazety. Kupujcie nr czerwcowy, gdzie na rozkladowce znajdzie sie Hans i Helmut na ostrej banii Jagermeistrem. Z ekipa z drugiego pensjonatu wkrecilismy sie na grill'a oraz jak sie pozniej okazalo, instrukatarz wychylania wywrotki. Wiec wychylybymy stalo sie faktem. Dzieki sprawnej szkole pod przewodnictwem
Drake'a udalo mi sie osiagnac level 3 dwa razy! Integracja zakonczyla sie cos po 5tej rano...
..a dnia nastepnego wstalismy cos kolo 13stej. Na telefonie mym juz czekala wiadomosc od
Speed'a datowana na 7.44 pod tytulem: "Jemy sniadanie", co zostalo przyjete do wiadomosci kolo godziny 13stej kiedy wstalismy. Do dzis wielka tajemnica wiary pozostaje co przez noc
Mioo bral do buzi, ze rano mial taka chrypke i ile istnien
ludvik a.k.a Don Ludviccio wykonczyl w lasach pod Miliczem. Kiedy juz udalo nam sie dostac do miasta okazalo sie.... ze znow jest gruby lans... nie pozostalo nic innego jak sie przylaczyc. Nie zabraklo takze szpanerki na Shell'u w Velden gdzie zawsze jest grubo. Na dzien nastepny, a raczej noc podjelismy samobojcza decyzje. Wstac 3cia rano i dawaj na myjke wagen putzen lans miejsce zabookowac.
Cult Rado? Czemu nie!
Ta Jetta mkV robila wiecej kislu mojemu redakcyjnemu koledze niz sam Hans und Helmut mit Jagermeister
...wiec wstalismy, po godzinie snu... o 3.00 wytoczylem sie z lozka i wytargalem
Manka z lozka. Po paru chwilach bylismy w drodze na myjke, gdzie
Conrad,
Drake i
Lookaz myli juz puszki. Banda oszolomow... w srodku nocy wstali i myja auta.. ale chyba warto bylo. Po umyciu dotarlismy do Reifnitz, niestety platz pod Gemeinde byl juz zapeklowany przez A3 ze zlotymi lustrami i przez jego kumpli, wiec padlo na spory parking... co okazalo sie strzalem w dziesiatke! Wozy zostaly tam na noc a my wrocilismy na drzemke do domu. Przespalismy sie chwilke i powrot na lans! Jak przypuszczalismy pogoda byla w ci...eczke. Pelna lampa, klima nie dawala rady. Do bramy wjazdowej na zlot korek na pare kilometrow, ale w koncu udalo nam sie od centrum dostac, gdzie nasze wozy juz czekaly. Cala ekipa zbierala sie chyba do godziny 14stej az w koncu stanelismy reprezentacja PL w pelnej okazalosci w skladzie od strony lewej:
Lookaz,
Conrad,
Kuła,
Maniek,
Drake,
Kevin,
zuko,
Sandwich i
Speed. Po drugiej stronie ulicy na przeciw wozow rozlozyla sie loza szydercow zwana takze Komisja Etyki w skladzie reprezentatow: vwzone.pl, cultstyle.pl, klubu corrado, strefa gti, wolfsgruppe.com. Na koniec wybralismy sie na nie mniej gruby lans przez Velden i przez Shell'a, gdzie zrobilismy show i po raz ostatni show zrobilo mk3
Matiego na lawecie. Powoli zbieralismy sie do pensjonatu. Worthersee Tour 2008 dobiegalo konca, ostatnia runda do okola jeziora, gdzie wszedzie dzialo sie dobrze i flesh'e tylko blyskaly. Z ekipa pozegnalismy sie na parkingu i polecielismy do Ferlach, z zamiarem spania i wylotu o 4rtej rano. Plany sie zmienily i wraz z
Baranem i
Bestia wyruszylismy w okolicach 12 w nocy. Nieco zaspani, i bez wiekszych przygod do domu dolecielismy na rano. Worthersee Tour 2008 przeszlo do historii a zegar odliczajacy Ruf am See 2009 juz klika!
Pozostaje powiedziec... Ich war dabei!
Wielkie dzieki dla calej ekipy! Widzimy sie za rok koniecznie! Pozdro 600! I wielkie dzieki dla Lookaza i Kevina za odpalanie mojego paszteta! Zrobic topic trzeba osobny i wcisnac Pomogl! I Pomogl dla Drake'a za lvl3!!